W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Dodatkowo, korzystanie z naszej witryny oznacza akceptację przez Państwa klauzuli przetwarzania danych osobowych udostępnionych drogą elektroniczną.
Powrót

Majowe wyprawy – zamek, etnograf i trzy narodowości w jednym mieście

Tym razem udamy się w kierunku, który zwykle wskazuje igła kompasu. Ruszamy na północ - przez Barycz w kierunku Warszawy.

Zamek w Drzewicy

Po kilku minutach jazdy przed nami pojawia się panorama Gowarczowa, z dominującą na niewielkim wzniesieniu bryłą kościoła parafialnego, pw. Św. Piotra i Pawła. Można zaparkować w rynku i bliżej przyjrzeć się tej świątyni, która pojawia się na kartach wspomnianego we wcześniejszych artykułach opracowania ks. Wiśniewskiego. Na uwagę zasługuje też niepozorny, obecnie nieco zagubiony, choć ulokowany centralnie budynek. Jest tzw. karczma przejazdowa swoimi korzeniami sięgająca XVII wieku. Ruszamy dalej, przekraczając granicę powiatu koneckiego i tym samym województwa świętokrzyskiego.

Uważnie przejeżdżamy prosto przez skrzyżowanie z drogą krajową i po kilku kilometrach wita nas Drzewica. Miejscowość ta, przywilej lokacyjny otrzymała w 1429 roku, z rąk Władysława Jagiełły - to monarcha, którego znamy z szarozielonego banknotu o nominale 100 złotych. Miasto posiada bogatą historię, której świadkami są kościół Św. Łukasza z 1325 roku i zamek fundacji arcybiskupa Macieja Drzewickiego wzniesiony w początkach wieku XVI. Ta imponująca budowla jest przykładem ścierania się gotyku, z popularnym już w tamtym czasie stylem renesansowym. Pierwotnie zamek otaczała fosa zasilana wodami płynącej w pobliżu rzeki Drzewiczki. Z miejscem tym wiąże się również legenda o córce Adama Drzewickiego, która w czasach potopu szwedzkiego rzuciła się w białej sukni z wieży zamkowej, a później pojawiała się nocami na murach zamkowych jako duch. Drzewica, podobnie jak wiele okolicznych miejscowości, od połowy wieku XVIII była również ośrodkiem produkcji i przetwórstwa żelaza. Wszyscy zapewne znają z przysłowiowych „imienin u cioci”, pochodzące właśnie stąd, sztućce stołowe marki „Gerlach”. Udajemy się do Przysuchy, ale przez Gielniów. Po drodze możemy podziwiać pochodzący z końca XVIII wieku modrzewiowy kościół pod nietypowym wezwaniem św. Szymona i Judy Tadeusza. Dojeżdżamy do drogi krajowej nr 12, skręcamy w lewo i po około piętnastu minutach jazdy tym traktem jesteśmy u celu naszej wyprawy - Przysucha i jej historia są bowiem wyjaśnieniem zagadkowego hasła z tytułu felietonu.

Miasto powstawało w trzech etapach, z wyraźnym podziałem dzielnic skupionych wokół oddzielnych rynków – niemieckiego, żydowskiego i polskiego. W 1710 August II lokuje miasto Czermin na prawie magdeburskim. Osiedlili się tam sprowadzeni z Saksonii i Śląska ślusarze i metalurgowie wyznania protestanckiego. Współcześnie jest to plac St. Wyszyńskiego. Około 1723 roku powstaje na północny - zachód od Czermina osada żydowska. Osadnicy wyznania mojżeszowego zajmują się głównie handlem i usługami, budują synagogę i szkoły wyznaniowe (obecnie plac O. Kolberga). Równolegle z wymienionymi funkcjonowała osada polska nazwana Urszulinem od imienia żony właściciela tych dóbr Urszuli Dembińskiej. To dzięki niej powstaje klasycystyczny, z elementami barokowymi, murowany kościół pw. Św. Jana Nepomucena i Ignacego Loyoli ze wspaniałym, zachowanym do dziś ołtarzem. Od połowy wieku XVIII Przysucha funkcjonuje już jako jeden organizm miejski. Dzięki Dembińskim, miasto to stało się ważnym ośrodkiem przemysłu hutniczego i zbrojeniowego w Staropolskim Zagłębiu Przemysłowym. Zatrudnienie miejscowej ludności, na przełomie XVIII i XIX wieku, dają zlokalizowane w pobliżu walcownie, pudligarnie, fryszernie i zakłady rusznikarskie. Ludność narodowości niemieckiej z czasem się spolonizowała, natomiast ludność żydowska podobnie, jak w innych małych miasteczkach tworzyła odrębna społeczność, aż do czasów II wojny światowej. Okupacja niemiecka położyła kres istnieniu takich wielokulturowych społeczności na terenie całej II Rzeczypospolitej.

Pamiątką po dawnych właścicielach, rodzinie Dembińskich jest zabytkowy dworek w otoczeniu malowniczego parku. Obecnie obiekt ten jest siedzibą Muzeum im. Oskara Kolberga, etnografa, folklorysty i kompozytora. Jedna ze stałych ekspozycji poświęcona jest właśnie temu znanemu propagatorowi muzyki i tradycji ludowych. Najlepiej skorzystać z propozycji wizyt w muzeach właśnie w maju, podczas „nocy muzeów”. Warto odwiedzić to miasto z zachowanym, nietypowym 3 - rynkowym, układem urbanistycznym przypominającym czasy zgodnego funkcjonowania obok siebie 3 kultur.

Wytrwałym można jeszcze polecić wizytę w pobliskich miejscowościach - Skrzyńsko i Skrzynno, które również mogą poszczycić się bogatą przeszłością. Związany z tym miejscem, Mszczuj ze Skrzynna to rycerz, który według relacji Jana Długosza osobiście pokonał Wielkiego Mistrza Ulricha von Jungingena podczas bitwy pod Grunwaldem. Zasłynął też w wielu potyczkach i turniejach rycerskich, cieszył się uznaniem i zaufaniem króla Władysława Jagiełły. Z rąk tego monarchy otrzymał również w dzierżawę Inowłódz – miejscowość znaną z naszej pierwszej zaproponowanej wyprawy.

Tak to postać tego bohaterskiego rycerza, spina w pewien sposób nasz cykl opowieści o miejscach wartych zobaczenia podczas majowych wypraw rodzinnych, dzięki którym można było poznać najbliższą okolicę i postacie z banknotów w naszych portfelach.

Adam Kubka

Zdjęcia (1)

{"register":{"columns":[]}}