W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Dodatkowo, korzystanie z naszej witryny oznacza akceptację przez Państwa klauzuli przetwarzania danych osobowych udostępnionych drogą elektroniczną.
Powrót

Żeby nauka była zabawą, a zabawa nauką

09.06.2025

Festiwal Kultur w Szkole Podstawowej nr 5 to „dziecko” Ewy Słowikowskiej. Razem z Magdaleną Ignaczak od lat znajdują niekonwencjonalne pomysły na zachęcenie uczniów do nauki języka angielskiego. O wyzwaniach w erze sztucznej inteligencji i przebodźcowaniu młodego pokolenia mówią nauczycielki ze Szkoły Podstawowej nr 5 w rozmowie z Konstantynów.pl

Dwie kobiety siedzą przy stole w klasie języka angielskiego. Przed nimi leżą podręczniki, słuchawki i długopisy. W tle kolorowy mural przedstawiający symbole Londynu – Big Ben, czerwony autobus, strażnika królewskiego i flagę Wielkiej Brytanii

Trudno być nauczycielem w dobie smartfonów, iphonów i sztucznej inteligencji?
Ewa Słowikowska: Ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Oczywiście czasami trudno jest rywalizować ze współczesnymi wynalazkami, dzięki którym dostęp do świata jest ułatwiony. Ale staramy się zachęcić uczniów do życia w realu i pokazać im, że kiedy odłożą telefony, też może spotkać ich coś ciekawego.

To już tradycja, że zawsze starsi narzekają na młode pokolenia i oceniają ze swojej perspektywy. Czy rzeczywiście pokolenie, które przeżyło pandemiczne „uwięzienie” w domach, jest inne? 
Magdalena Ignaczak: Myślę, że ta sytuacja uległa już znacznej poprawie i uczniowie zaczynają odnajdować się w szkole i jej realiach.

Podobno są zamknięci w sobie i wolą siedzieć z nosem w telefonie niż spotykać się z rówieśnikami. Czy rzeczywiście są jak tak zwane „Płatki śniegu”?
Ewa Słowikowska: Oczywiście w dużej mierze zależy to od charakteru dziecka, ale zawsze musimy spojrzeć na uczniów jak na grupę przypominającą mozaikę. Różnorodną i wyjątkową. Trzeba zawsze szukać pozytywów i zachęcać ich do pracy, projektów czy właśnie Festiwalu Kultur. 

Nauczyciele nie tylko w Polsce musieli zmienić sposoby nauczania i przełamać zbudowane w pandemii nawyki i ograniczenia. Jak Wam to się udało, że jesteście postrzegane jako świetne nauczycielki wychodzące poza schematy nauczania?
Magdalena Ignaczak: My po prostu słuchamy i staramy się dawać z siebie tyle, ile tylko możemy, czyli: czas, szacunek i zrozumienie.
Jaka jest tajemnica waszego sukcesu w docieraniu do najmłodszych, żeby chcieli się uczyć?
Ewa Słowikowska: Ciężko stwierdzić. Może pozytywne podejście i różnorodność zajęć? Ale tak naprawdę trzeba by było zapytać uczniów.

Festiwal Kultur w SP5 zachwycił. Skąd pomysł Pani Ewo na takie wydarzenie?
Ewa Słowikowska: Festiwal Kultur zainicjowała i wprowadziła do szkolnego kalendarza imprez i uroczystości wicedyrektor szkoły Marzena Olszewska. Wydarzenie to było marzeniem dyrektora szkoły Katarzyny Olejniczak. Pani Olszewska podczas edycji wydarzenia bardzo nas wspierała i motywowała do działania, ale nie było łatwo.
Magdalena Ignaczak: Chciałybyśmy dodać, że Pani wicedyrektor swoją pracą i zaangażowaniem efektywnie wpływa na rozwój szkoły i jej pozytywny wizerunek w społeczności lokalnej. Połączenie jej umiejętności organizacyjnych i kreatywności, sprzyja budowaniu poczucia wspólnoty całej społeczności szkolnej, czyli rodziców, uczniów, nauczycieli i pracowników niepedagogicznych.

Formuła takiej imprezy wymaga współpracy z innymi nauczycielami. Czy było łatwo namówić koleżanki i kolegów ze szkoły do dodatkowych godzin po lekcjach?
Ewa Słowikowska: Udawało się dopasować terminy tak, aby chętni nauczyciele mieli możliwość uczestniczenia w próbach. Oczywiście prosiłyśmy o wyrozumiałość i dużo cierpliwości.

Mnie zachwyca odwaga tych młodych ludzi. Wychodzą na scenę przed całą szkołą. Mogą się pomylić, zapomnieć tekstu, przejęzyczyć. A jednak potrafią stanąć na środku sali i… dobrze się bawić?
Magdalena Ignaczak: Tak, starałyśmy się wytłumaczyć im, że ma to być zabawa, 
a Festiwal Kultur to wydarzenie na żywo i jeśli się coś komuś pomyli, czy się nie uda, to nic się nie stanie. Ważna jest inicjatywa i chęć podzielenia się swoim talentem z innymi.

Kto wymyśla te scenki i teatrzyki? Są genialne.
Ewa Słowikowska: Zawsze jest to burza mózgów nauczycieli chętnych do udziału w wydarzeniu.

Przypuszczam, że niejeden talent objawił się na Festiwalu. Czy ktoś z uczniów zaskoczył Was?
Magdalena Ignaczak: Oni zawsze zaskakują swoją pewnością siebie, odwagą i oczywiście talentami. Każdy jest inny i wyjątkowy.

Jak po takich występach zachowują się później w klasie? Mam na myśli, czy są bardziej otwarci, odważni? Może zaczynają się lepiej uczyć anielskiego?
Ewa Słowikowska: Zdecydowanie. Czują się odważniejsi i bardziej rozpoznawalni, popularni. To przyczynia się do tego, że nie tylko oni chcą więcej. Inni uczniowie również widzą, że może warto zaryzykować i wyjść ze swojej strefy komfortu.

Mam wrażenie, że Wasz pomysł na nowoczesną edukację to bliska relacja z uczniami i motto: żeby nauka była zabawą, a zabawa nauką. Czy mylę się?
Magdalena Ignaczak: Absolutnie nie. Uczniowie muszą zrozumieć, że nauka języków jest kluczem do całego świata. Należy znaleźć złoty środek jak nauczać w dzisiejszym świecie i jak być nauczanym.

Oczywiście nie możemy pominąć rodziców. Zwłaszcza tych zaangażowanych w życie szkoły, klasy i wspierających dzieci w rozwoju. Jak układa się współpraca z rodzicami, gdy pani nauczycielka rzuca hasło: musimy zostać po lekcjach lub zdobyć przebrania?
Ewa Słowikowska: Rodziców mamy rewelacyjnych i zawsze chętnych do pomocy. Są zaangażowani w życie szkoły. Zależy im, aby szkoła była miejscem, w którym dzieci czują się dobrze. Ale należy również wspomnieć o pracownikach niepedagogicznych, bez których różne przedsięwzięcia w naszej szkole by się nie odbyły.

Czy młode pokolenie dobrze się uczy? W epoce internetu, komputerów i podróży to język angielski powinien im być równie bliski jak język polski. Czy tak jest?
Magdalena Ignaczak: Polakami zawsze będziemy, ale należy pamiętać, że angielski jest bardzo ważny. A umiejętność posługiwania się nim w życiu codziennym nieoceniona.

Czy to prawda, że to pokolenie mniej się uczy i gorzej przyswaja wiedzę?
Ewa Słowikowska: Dostęp do nowoczesnej technologii i smartfonów, internetu itp. na pewno ułatwia życie, ale ogranicza nabywanie umiejętności. Czy uczą się mniej? Raczej nie. Uczą się tego, co jest dla mich ważne i niezbędne.

Jest jakiś sposób, by szybciej i łatwiej uczyć się języka angielskiego?
Magdalena Ignaczak: Podróże, rozmowy, słuchanie muzyki i oglądanie filmów w języku angielskim to klucz. I oczywiście słownictwo. Tego niestety trzeba uczyć się na pamięć.

To pierwszy rok w polskiej szkole, gdy nie ma prac domowych. Ale każdy, kto uczył się języka obcego, ten wie, że bez wkuwania słówek i rozmówek sukcesu nie będzie. Czy Panie zadają prace domowe?
Ewa Słowikowska: Nie. Staramy się tak dużo powtarzać materiał, by uczniowie zapamiętali to na lekcji. Ale oczywiście do znudzenia powtarzamy, że trzeba uczyć się systematycznie. Angielski nie lubi chaosu.

Psychologowie twierdzą, że dzieci są teraz przebodźcowane i nie mają podzielnej uwagi. Gdy coś robią, skupiają się tylko na tym, a wtedy świat wokół nie istnieje. Czy też obserwujecie takie zamknięcie w sobie?
Magdalena Ignaczak: Czasem tak. Dlatego tak ważna jest różnorodność na lekcjach, aby pozbyć się monotonii.

To,  że  sposób  nauczania  musi  się w Polsce zmienić wiedzą wszyscy. Jak Panie widzą szkołę przyszłości? Czego potrzebujemy, żeby wyjść ze „średniowiecza szkolnego” i dotrzeć do przecież zupełnie innego pokolenia dzieci?
Ewa Słowikowska: Bardzo trudne pytanie. Wielu się głowi nad tym i nadal panuje w tym temacie stagnacja. Może należałoby zmienić przede wszystkim podejście do szkoły i nauczycieli. Skoncentrować się na dziecku, jego uczuciach. I przede wszystkim na materiale, który czasem jest zbyt duży dla tak młodego człowieka.

Dziękuję za rozmowę, 
Renata Kamińska 

 

{"register":{"columns":[]}}