W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Dodatkowo, korzystanie z naszej witryny oznacza akceptację przez Państwa klauzuli przetwarzania danych osobowych udostępnionych drogą elektroniczną.
Powrót

Witam w mojej bajce - rozmowa z Anną Nelitą

30.10.2025

Nowe, magiczne miejsce na mapie Konstantynowa. To Studio Neli w dawnej fabryce przy ul. Łódzkiej 27. O własnym miejscu na ziemi i pasji do fotografii mówi Anna Nelita w rozmowie z Konstantynów.pl.

Dwoje dzieci pod kocykiem w świątecznej atmosferze

Urocza dziewczynka i śliczny chłopiec - oboje zawinięci w czerwony kocyk, 
a obok renifer. Na kolejnej fotografii młoda kobieta w czerwonej bieliźnie, a na jeszcze innej małżeństwo z synkiem. Takie zdjęcia znalazłam u Pani na Facebooku. Czy to reklamówki z amerykańskich lub angielskich filmów?

Nie, to moje fotografie. To rodziny nie tylko z Aleksandrowa, Łodzi i Konstantynowa. Wiele osób z całej okolicy zamawia u mnie zdjęcia. 

Przecież to obrazki jak z bajki.
Co roku sama wymyślam stylizacje i szukam odpowiednich rekwizytów. Mam doświadczenie, bo zajmuję się zawodowo fotografią rodzinną. Uwieczniam dzieci nie tylko w scenerii świąt Bożego Narodzenia. Robię zdjęcia parom i całym rodzinom… Uwielbiam fotografować kobiety w każdym wieku. Przed obiektywem potrafią się przekształcić w zupełnie kogoś innego. I rozkwitają, a to jest najpiękniejsze.

Najbardziej karkołomny pomysł, który udało się zrealizować?
Wymyśliłam sobie ciężarówkę, którą wstawiłam do studia. Przyjechała, a wtedy okazało się, że się nie zmieści. Trzeba było ją rozłożyć na części, wnieść i… złożyć. Ale udało się, a zdjęcia były nieziemskie.

Te gadżety świąteczne to animacja komputerowa?
Ależ skąd. Rok wcześniej zaczynam szukać pomysłów. Na ten rok wymyśliłam sobie kryształowy fotel królowej. Potrzebowałam też ogromnego jednorożca. I mnóstwo uroczych sukienek.

Gdzie takie cuda można kupić?
Takich rzeczy się nie kupi. Fotel podświetlany przygotował dla mnie pan z Krakowa. Długo szukałam takiego fachowca, bo nikt nie chciał się podjąć tej produkcji. Sukienki przyjechały z pracowni krawieckiej z Gdańska. Znalazłam też cudny kryształowy diadem.

To dopiero przygotowania do tegorocznych sesji świątecznych?
Ten sezon już się zaczął. Młode kobiety, małżeństwa, rodzice, kobiety w ciąży – na takie sesje zapisują się wszyscy bez względu na wiek i sytuację rodzinną. Ta moda na klimatyczne zdjęcia trwa w Polsce od dwudziestu lat.

Skąd te pomysły?
Sceneria potrafi mi się przyśnić. Potem ten plan mam w głowie i przez rok kompletuję elementy scenografii. Na pół roku wcześniej już powstają zamówione dla mnie rekwizyty.

W czym tkwi tajemnica, że potrafi Pani stworzyć taką magię?
Musi być energia, ciepło, wrażliwość i moje pogodne nastawienie. W czasie sesji słuchamy kolęd i świątecznych piosenek. Pachnie cynamonem, pomarańczami, piernikami i bakaliami, czyli świętami. Palą się świece. Musi być klimat. Wtedy są prawdziwe emocje, które potem widać na zdjęciach.

Wszystkie te panie ze zdjęć są cudnej urody. Czy to światło tak upiększa? A może kocha je obiektyw?
Na pewno jedno i drugie, ale to zasługa przede wszystkim mojej córki Oliwi. Obok mojego studia fotograficznego otworzyła Lola Studio Clinic, gdzie oprócz malowania paznokci zajmuje się też makijażem. To ona przygotowuje wszystkie panie do sesji. Ja wiem, że jestem jej mamą i przez to może jestem mało obiektywna. Ale ona maluje przepięknie.

Od dawna zajmuje się Pani fotografią?
Od piętnastu lat. Wcześniej pracowałam w marketingu na dużą skalę. A dokładniej w ogromnej korporacji i po kilku latach byłam bardzo, bardzo zmęczona, zestresowana, rozbita. Postanowiłam wyjechać nad morze. Kolega pożyczył mi profesjonalny aparat, żebym się odstresowała i fotografowała naturę. Uwielbiam być w naturze od dzieciństwa. Pojechałam na wakacje do Egiptu wygrzać się w słońcu, a wróciłam zakochana w fotografii. To było jak wejście do świata bajki. I uzależniłam się od patrzenia na świat przez obiektyw.

A skąd wiedza jak ustawić światło czy budować dynamiczny kadr? Ma Pani na koncie specjalistyczne kursy?
Ukończyłam Wojskową Akademię Medyczną oraz Wyższą Szkołę Ekonomii i Zarządzania. Jednak dopiero fotografia dała mi radość i zawodowe spełnienie. Córka miała komunię i nie podobały mi się zdjęcia łódzkich fotografów. Szukałam czegoś wyjątkowego. I tak znalazłam panią z Ełku, która specjalnie przyjechała do mnie na tę uroczystość. Zaprzyjaźniłyśmy się. Potem zaprosiłam ją na tydzień do mnie. Mieszkała u nas i uczyła mnie jak ustawić światło i jak obchodzić się z aparatem fotograficznym. To jej zawdzięczam wszystko, czego się nauczyłam. Przyjaźnimy się do dziś.

Co roku ma Pani inne pomysły na zdjęcia. Jakie będą święta 2025 u Neli?
Kryształowe. Jest biało-złoty jednorożec. Zapraszam w tym roku mamy, żeby jako księżniczki w brylantowym diademie i pięknej sukni jak z bajki usiadły na kryształowym fotelu. Na sesji odkrywamy razem radość życia, a dzieci są przecież radością matek. Taka fotografia to pamiątka. Dlatego od czasu do czasu warto wejść do świata bajek.

Tatusiowie też wchodzą do tej bajki?
Bardzo często. Każda rodzina jest inna, ale każda lubi mieć piękną pamiątkę. Inne są sesje, gdy dzieci są małe. Inne, gdy już podrosną. Pary też lubią zrobić sobie zdjęcia świąteczne, żeby po latach wspominać ten wspólny czas. Wyjątkowe są zdjęcia kobiet w ciąży. Uwielbiam je robić. Coraz więcej par robi sesje zdjęciowe z powodu rocznicy ślubu.

Na otwarciu nowej siedziby Studia Neli podobno nie wszyscy się zmieścili.
Byłam mega zaskoczona, bo było aż 350 osób. Przyjaciele, klienci i znajomi przyjechali z kwiatami. Wiele osób chciało pomóc w otwarciu, więc był pokaz tańca i recital. Cześć gości nie mogła nawet wejść, więc przyjechali jeszcze raz w poniedziałek. Miałam studio w Aleksandrowie i w Łodzi, ale to konstantynowskie jest wyjątkowe. Ma unikany klimat i duszę.

Dziękuję za rozmowę
Renata Kamińska
 

Zdjęcia (3)

{"register":{"columns":[]}}