W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z naszej witryny oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu. W każdym momencie można dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki. Dodatkowo, korzystanie z naszej witryny oznacza akceptację przez Państwa klauzuli przetwarzania danych osobowych udostępnionych drogą elektroniczną.
Powrót

Wiolinowy klucz do drzwi muzycznego świata

Maciej Marciniec, zdobywca I miejsca, podczas konkursu pianistycznego w PSM w Jaśle

O artystycznej pasji Macieja Marcińca z Nowego Żmigrodu

                Jak często bywa w przypadku utalentowanych dzieci, muzyka sama odnalazła Maćka. Miał około 4-5 lat, gdy rodzice kupili mu flet. Ku ich zdumieniu zagrał na nim ze słuchu melodię kolędy. Wkrótce poprosił w prezencie o keyboard. Szczęśliwy, przesiadywał z jego dziecięcą wersją przed telewizorem i próbował dobierać odpowiednie dźwięki do zasłyszanych reklam. Później doczekał się już prawdziwego instrumentu. Pojawił się pomysł zapisania chłopca na zajęcia muzyczne, początkowo do JDK, na naukę gry na fortepianie. Zakończyło się to jednak kompletną klapą. Muzyka klasyczna wydawała się Maćkowi śmiertelnie nudna, nie przemawiała do ucznia szkoły podstawowej. Chciał wrócić do swojego ukochanego keyboardu. Wtedy ktoś ze znajomych podpowiedział rodzicom, że mogą wysłać syna do Szkoły Muzycznej YAMAHA w Jaśle. Przesłuchanie, prowadzone przez Wojciecha Lepuckiego, wypadło bardzo pomyślnie. Od razu zorientował się, że Maciek ma smykałkę do muzyki. Pojawił się jednak problem – nie było klasy keyboardu dla takich maluchów. Chłopiec musiał dołączyć do dzieci o cztery lata starszych, na szczęście okazało się, że wiele spośród nich jest mu znanych, więc łatwo się zaadaptował. Nie brakowało też zabawnych sytuacji. Na pierwszą lekcję Maciek nie przyszedł, bo rodzicom… pomyliły się dni. Ominęła go jednak tylko typowa rozgrzewka, czas na oswojenie się z instrumentem, który on już znał od dziecka. Zaczęła się systematyczna nauka, trwająca aż do pierwszej klasy liceum.

                Podobno apetyt rośnie w miarę jedzenia… Głód muzyki stawał się coraz większy. W wieku 14 lat Maciek znalazł starą, mocno zniszczoną gitarę brata. Struny były tak naprężone, że grając kaleczył palce do krwi. Wcale mu to nie przeszkadzało. Po prostu poprosił rodziców o lepszy instrument i zapisanie na dodatkowe lekcje do YAMAHY. W ten sposób trafił na zajęcia do Sebastiana Moskala. Ponieważ przyjęto go w trakcie roku szkolnego, miał nadrobić zaległości. Kiedy jednak uczeń wyjął gitarę z pudełka i zaczął ją stroić sam, ze słuchu, zaimponował nauczycielowi. Okazało się, że właściwie już po dwóch lekcjach mógł dołączyć do reszty grupy. Pozostał z nią przez trzy kolejne lata.

                Keyboard i gitara to za mało? Nauka w szkole podstawowej dobiegała końca, gdy pewnego popołudnia, zupełnie spontanicznie, narodził się pomysł zapisania się na I stopień szkoły muzycznej, jako wstępu do artystycznych studiów w przyszłości. Rodzice zaakceptowali tę decyzję. Od razu wyszukali w internecie podanie, wypełnili, zeskanowali i wysłali do placówki. Na wakacjach miała miejsce rozmowa kwalifikacyjna. Jak zwykle u Maćka przebiegała ona nietypowo, gdyż akurat miał kontuzję ręki i nie mógł grać. Komisja musiała oprzeć się na dokumentach poświadczających dotychczasową edukację muzyczną i uwierzyć na słowo w jego umiejętności. Mimo że proponowano mu instrumenty dęte lub smyczkowe, uparł się przy grze na fortepianie. Nic innego nie wchodziło w grę. Wiedział, że ta klasa jest oblegana, ale znów udało się zrealizować marzenie. Jakby tego było mało, pod koniec roku szkolnego Maciek zapisał się dodatkowo na naukę gry… na skrzypcach, czwartym z kolei instrumencie.

                Muzyka to nie tylko melodia, to również śpiew. Pierwszy stopień szkoły muzycznej wymaga uczęszczania na zajęcia wokalne. Pojawił się jednak problem, gdyż kolidowały one z lekcjami w I LO w Jaśle. Na szczęście okazało się, że prowadziła je Monika Twarduś, dyrygująca też licealnym chórem „Soli Deo”. Maciek zaczął więc uczęszczać tam na próby. Miał już odpowiednie przygotowanie, bo w dzieciństwie przez około sześć lat uczył się śpiewu w JDK pod kierunkiem Ewy Grzebień.

                Wydawałoby się, że w czasie wolnym nie da się zmieścić większej ilości zajęć. A jednak… Maćkowi udało się w tym roku dostać na lekcje do słynnej nauczycielki wokalu Kornelii Wojnarowskiej. Od niej dowiedział się, że można zapisać się na II stopień szkoły muzycznej, nie posiadając pierwszego. Postanowił to zrobić i jak zwykle dopiął swego: będąc uczniem drugiej klasy ILO w Jaśle jednocześnie ćwiczył w szkolnym chórze, uczęszczał do szkoły muzycznej I stopnia (gra na fortepianie i skrzypcach) i II stopnia (wokal). Po zdaniu matury pozostanie mu jeszcze jeden rok nauki w PSM w Jaśle, którą chciałby ukończyć… jednocześnie studiując. Plany ambitne, ale jak do tej pory Maciek zawsze realizował swoje marzenia. A one koncentrują się obecnie na zdobyciu indeksu na Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach lub na kierunek teoretyczny w Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie.

                Przebieg dotychczasowej drogi artystycznej Macieja Marcińca przeczy stwierdzeniu, że ilość nie przekłada się na jakość. W jego przypadku oznacza bowiem łączenie różnorodnych form muzyki, ciągły rozwój, twórcze poszukiwania, które dają wymierne sukcesy.  W dniu 1 czerwca 2022 r. zdobył II nagrodę na ogólnopolskim X Jubileuszowym Przeglądzie Szkół Muzycznych w Pruchniku. Uczestniczyło w nim w różnych kategoriach około 100 osób z terenu całego kraju. Maciej Marciniec, przygotowany przez Piotra Dudę, wykonał na fortepianie etiudę „Konna przejażdżka szlachcianki” Johanna Friedricha Burgmüllera oraz „Nokturn Es-dur” Dennisa Alexandra. W tym samym miesiącu zajął I miejsce w konkursie pianistycznym w Państwowej Szkole Muzycznej I stopnia im. Witolda Lutosławskiego w Jaśle. Wziął też udział w koncercie muzyki rozrywkowej w Prywatnej Szkole Muzycznej II Stopnia w Jaśle oraz występował z chórem I LO „Soli Deo”. Swoją przyszłość widzi nie w filharmonii, lecz w klubach jazzowych. Czy tak się stanie, pokaże czas, jednak Maciej Marciniec wielokrotnie udowodnił, że potrafi zawalczyć o swoje marzenia, otwierając wiolinowym i basowym kluczem drzwi do swojej przyszłości.

Beata Baraś

Zdjęcia (2)

{"register":{"columns":[]}}